W tym pokoju nikogo nie ma. W całym domu nie ma nikogo. Ale wciąż słychać kroki. I ktoś chodzi uporczywie po schodach. Chodzi także wtedy, gdy przystaje na podestach i gdy oparty o balustradkę patrzy pustymi źrenicami w dół.
Wsłuchuję się w te kroki. Niekiedy z trwogą, niekiedy z ciekawością albo wręcz z pociągającym przerażeniem. A kroki stają się coraz wyraźniejsze i bliższe. Wydaje się, że mają coś wspólnego ze mną; że idą do mnie, że przechodzą przeze mnie w opustoszałym pokoju, w opuszczonym domu, w którym już doprawdy nikogo nie ma.
Może dlatego słychać je tak dotkliwie i donośnie.
Kroki
Józef Ratajczak – poeta, prozaik, autor wierszy dla dzieci zamieszczonych w wielu podręcznikach szkolnych – urodził się w 1932 r. w Poznaniu. Podczas wojny przebywał w Ostrowie Świętokrzyskim i Kielcach. Później uczył się w Marynce i w Marcinku – dwóch najbardziej prestiżowych poznańskich szkołach średnich. Studiował w Warszawie filologię rosyjską, w trakcie przeniósł się na poznańską polonistykę, a pracę doktorską, przygotowaną na Uniwersytecie Jagiellońskim, poświęcił poznańskiej grupie literackiej „Zdrój”.
Andrzej Niziołek pisze o Ratajczaku: „Jest znany z odkrywania zapomnianych poznańskich śladów w literaturze i teatrze. Przypomniał czytelnikom Iłłę – Lekcje u Iłłakowiczówny. Szkice, wspomnienia, listy i wiersze (1986); pisał o popularnym podróżniku i pisarzu – Gdy Warta wpadała do Ukajali. Szkice o Arkadym Fiedlerze (1994); o poecie romantycznym i awanturniku – Poznański Don Juan – Ryszard Berwiński (1989), a także o środowisku ekspresjonistów związanych z czasopismem >>Zdrój<< – Zagasły „brzask epoki”. Szkice z dziejów czasopisma „Zdrój” 1917-1922 (1980). Monumentalnym hołdem złożonym poznańskim artystom jest Życie teatralne Poznania (1983-1985), którego cztery tomy obejmują okres od 1207 r. do 1918 r.
Wiersze Józefa Ratajczaka są niezwykłe przez ich zanurzenie w codzienności. W wierszu Z lotu dziecka pisał: „Z zieleni zdjęto rusztowania i miasto w niej tonie. / Ptaki wylatują z fabrycznej taśmy wprost na jeżycki rynek. / Ile świru nagle […]”. Rynek Jeżycki i Cytadela to nie jedyne miejsca Poznania, które pojawiają się na kartach jego tomów. Wiersze dedykuje nierzadko wielkopolskim znajomym: Stanisławowi Czernikowi (Pług) czy plastykowi Janowi Berdyszakowi……………. Ulice, jak pajęczyny, wikłają bohatera tych wierszy. Miasta – im bardziej się rozrastają – tym bardziej są gwarne i niepojęte.
Był mężem guru teatrologów prof. Dobrochny Ratajczakowej, którą poznał w 1960 r. w klubie Od Nowa, gdzie kierował Studenckim Teatrem Dramatycznym. Wspominał: „Szedłem do pracy pod wieczór i wiedziałem, że ludzie spływający wraz ze mną strumyczkami na Stary Rynek, idą do Od Nowy na Wielką. Serce rosło, że coś się dzieje. Spędziłem w klubie pięć lat”. Później pracował w rozgłośni radiowej, był kierownikiem literackim Teatru Marcinek. Biograf pisze o jego rodzinie: „Rodowici Wielkopolanie. Ojciec, Jan, pochodził spod Kórnika, matka, Ludwika, z Dubina pod Jutrosinem. […] Matkę i ojca stracił szybko, w latach 50. i 60. Jan Ratajczak był powstańcem wielkopolskim, wcześniej żołnierzem pruskiej armii – stracił pod Verdun rękę”.
„Tomik Józefa Ratajczaka Niepogoda podoba mi się, bo to, co napisał jest proste, zrozumiałe i bezpośrednie, a jednocześnie wzruszające” – powiedziała Kazimiera Iłłakowiczówna uzasadniając przyznanie nagrody Poznańskiego Listopada Poetyckiego w 1958 r. za najlepszy debiut poetycki 1957 r. Nagradzane były też kolejne zbiory wierszy: Zamknięcie krajobrazu (1960), W środku gwaru (1965), Miejsce z muru (1968), Chóry (1977), Przeprowadzka na Atlantydę (1981), Godziny widzeń (1985), Światło z popiołu (1987), Liryki małżeńskie (1988), Kamyki Dawida (1991). Krzysztof Nowicki uważa: „W poezji tej spierały się dwa zasadnicze żywioły: liryki i konstrukcji. Pierwszy, najkrócej mówiąc, organizował wypowiedzi poetyckie wokół losu bohatera, drugi skierowany był ku samej wypowiedzi, technice i składni języka lirycznego. […] odrębność poezji Ratajczaka polega na ograniczaniu konstrukcji, na docieraniu do ludzkich dramatów, a nie tylko ludzkich widoków”.
Joanna Roszak
Paweł Cieliczko
Wierzbak
no images were found
Legenda opowiadająca o powstaniu poznańskiej grupy poetyckiej Wierzbak wybór nazwy przypisuje faktowi, że w pobliżu strumyczka o tej nazwie, przepływającego przez Sołacz, znajdowało się mieszkanie Józefa Ratajczaka. W nim zapewne nasłuchuje zbliżających się kroków w wierszu otwierającym hasło. W latach pięćdziesiątych XX w. tam miały się odbywać sympozjony młodych poetów, którzy powoływali swe bractwo poetyckie. Opowieść jest ładna, ale – jak wiele ładnych opowieści – zupełnie nieprawdziwa, co prostował inny członek-założyciel grupy (Marian Grześczak), który w mieszkaniu Ratajczaka nigdy nawet nie był, a nazwę uważał za zupełnie przypadkową, prowincjonalną i całkowicie chybioną.
Wierzbak jednak nadal przez Sołacz przepływa, a mieszkanie Józefa Ratajczaka istotnie znajdowało się w jego pobliżu. Ma ta mała struga jakąś tajemniczą moc, bo mimo że została skanalizowana i ukryta pod ziemią, to pozostaje obecna w życiu kulturalnym miasta, bo nadała imię nie tylko grupie poetyckiej i domowi kultury. Zapisała się także w miejskiej toponomastyce, w nazwach dwóch ulic: Nad Potokiem oraz Nad Wierzbakiem, które honorują pamięć o niej.
Ulica Nad Wierzbakiem to stary trakt łączący podpoznańskie wsie Jeżyce z Urbanowem i Winiarami. Jest związana z sołackim układem wodnym, a na południowym odcinku towarzyszy jej strumyk o nazwie Wierzbak, od którego przyjęła nazwę biegnąca wzdłuż niego droga. Zaliczana jest do Sołacza, ale jej zabudowa zasadniczo różni się od willi charakterystycznych dla tej dzielnicy. Stoją tu domy wielorodzinne, a przy zbiegu z al. Wielkopolską – nawet dwukondygnacyjne domy mieszkalne o prostych kształtach, kryte spadzistymi dachami z wysuniętymi mansardami, które powstały w czasie okupacji. Są one przykładem wzorcowego budownictwa hitlerowskiego, którego najbardziej rozpoznawalny element stanowią szerokie, proste obramowania okien, nieco wysunięte przed lico muru.
Paweł Cieliczko